piątek, 24 lipca 2009

Okrągły stół i czarna księga

I oto w telewizyjnej relacji postacie celebrujące dni swojej historycznej chwały sprzed dwudziestu lat. Sprytni czerwoni, dawne moskiewskie pachołki oraz kilka gwiazd opozycji z tamtych czasów. Dzisiaj niczym ponura ilustracja z budzącej dreszcz grozy, księgi „Necronomicon” szalonego Araba Abdula Alhazreda, o której istnieniu wie każdy czytelnik opowieści H.P. Lovecrafta. Martwi razem z żywymi w bluźnierczej, ortodoksyjnej acz groteskowej parodii historycznego nabożeństwa.

Tak dzisiaj widzę tych Panów, ale nie należę do ludzi, którzy tak ich widzieli dwadzieścia lat temu i nie należę także do tych, co uważają Okrągły Stół za hańbę, zdradę czy owoc spisku elit. Nie należę do tych, którzy wzorem podporucznika Duba z powieści Haska: „już przed wojną rozmawiali o tym ze swoim starostą powiatowym”

Bynajmniej!

Miałem wiele zastrzeżeń, ale pilnie oglądałem, słuchałem, czytałem i dyskutowałem. Podobał mi się Michnik bo lubił występować z tabliczką „Solidarność” trzymaną w dłoniach, ku utrapieniu realizatorów TVP. No, antykomunistyczny radykał – jakże takiego nie lubić? Ale mniejsza ze wspomnieniami. Mam kilka uwag na temat Okrągłego Stołu, dotyczących strony opozycyjnej, bo co mnie niby tamta strona obchodzi?

O tym, że Okrągły Stół nie może być dzisiaj opisywany li tylko jako historyczny sukces, zadecydował sprytny manewr komuchów odbierający Solidarności radykalizm, który był wszak siłą napędową tego ruchu:

- sama propozycja przystąpienia do rozmów stała się osią podziału opozycji, w konsekwencji dzieląc ją na „konstruktywną” i „nie-konstruktywną” przy czym ta druga, niejako automatycznie stała się obiektem ataku zarówno strony komuszej, jak i „konstruktywniaków” a należy pamiętać, że konstruktywni obdarzeni zostali przy okazji poparciem Kościoła.

- oparto się na wielokrotnie deklarowanej przez liderów „S” odpowiedzialności za Polskę, a to jest nawet nie haczyk a hak. Któż mógłby wówczas zaprzeczyć i zacząć głosić, że on tam za Polskę nie czuje się odpowiedzialny? No, skoro za Polskę, to i za gospodarkę, a skoro za gospodarkę to naturalnie przeciwko rozbuchanym nadziejom jakichś tam roboli, w związku z czym…

- w związku z czym bandę komuszych liżypółmisków znanych jako OPZZ ustawiono w roli radykałów, a nasi wczuci w państwotwórczą rolę, musieli dać stanowczy odpór, co przyniosło za sobą dalsze konsekwencje, jak choćby tak oczywistą, że „S” nie odbudowała swojej struktury nawet w 10% i przejęcie władzy stało się z konieczności w pełni ubezpieczoną wymianą elit.

Wielu teraz krzyczy wielkim głosem, że można było zrobić to lepiej, skuteczniej, albo po prostu chwilę później. Pewnie i tak, ale przy okazji warto pamiętać, że cała impreza była organizowana przez stronę komuszą przy aktywnym, negocjacyjnym udziale kościoła.
Mało tego! Sytuacja gospodarcza była fatalna a pierwsze reformy rządu Rakowskiego zdążyły rozbudzić jakieś tam nadzieje. Opozycja też była pewnie pod presją, bo i magicy od Wilczka już pewnie jakiś chiński model mieli w pogotowiu. Trzeba było coś zrobić to zrobiono, bo u nas w Polsce najłatwiej ludzi złapać w sidła na tak zwane „kochajmy się” czyli, że wszyscy my Polacy, a nasza Matka jedna i tak dalej w tym guście.
Najbardziej znani opozycjoniści zawarli kontrakt i tyle. Byli słabi, bo tak naprawdę nie mieli już tego zaplecza, co w 81. Część została wywalona za granicę, część nie zaakceptowała porozumienia, część została złamana, a niektórzy po prostu zabici.

Czy to był sukces?
Tak, Okrągły Stół był sukcesem, ale tylko doraźnym.
Sukcesem na krótkim dystansie, tak jakby w biegu na 400 metrów, ktoś finiszował po 100 i zaczął biegać z flagą kłaniając się zdumionej publiczności, podczas gdy zawzięci rywale gnali dalej.
Ten sam błąd, taki sam brak konsekwencji cechował wszystkie kolejne opiewane dzisiaj wyczyny. Wybory z 4 czerwca, słynną akcję Michnika „wasz prezydent nasz premier” Rząd Tadeusza Mazowieckiego, pierwsze wolne wybory … aż do tzw. „nocnej zmiany”

Dopiero wtedy tryumfatorzy Okrągłego Stołu natrafiwszy gdzieś w zakamarkach pokrytych sieciami pajęczyn kancelarii na zamkniętą na sto kłódek czarną księgę, nie mogąc pohamować ciekawości zerwali kłódki, rozpięli łańcuchy i otworzywszy dzieło – odczytali stronę tytułową.

Abdull Alhazred

„Necronomicon”

- Prze…przee..cież ta księga jest wymyślona, ona nie istnieje – przytomnie zauważył Adam Michnik.

- Nie istniała, ale istnieje, zobacz - drogi Adamie ten dopisek na samym dole, ten drobnym drukiem – powstała przy współudziale Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – przeczytał na głos „człowiek honoru” zupełnie niepotrzebnie, bo wszyscy zgromadzeni nad księgą umieli zarówno czytać jak i pisać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz