piątek, 24 lipca 2009

Nieudana bajka o smoku Wawelskim

Co to w ogóle za bajka, skoro okazuje się, że nawet Dratewka współpracował z bandytami Smoka. Jaki pożytek z takiej bajki dla ludu, że spytam?
Jaka w takiej bajce sentencja filozoficzna, skoro jej główny bohater, taki niby Dratewka też współpracował?
Zaraz namolni szperacze, tacy niby to historycy a tak naprawdę kanalie z piekła rodem zaczęli swoje spekulacje i rabiniczne wywody w rodzaju – a kto dostarczył siarkę, a czyj był baran?
Czy Smok naprawdę był taki głupi, żeby pić wodę wprost z Wisły – czy może wręcz przeciwnie – bystry był, że pił, bo to czym zapłacił za kilkudziesięcioletnie terroryzowanie kraju to tylko ból brzucha i powracająca, uciążliwa acz całkiem niegroźna czkawka?
Bo przecież nie rozpękł się Smok na 100 000 kawałków, jak wmawiano prostemu ludowi - tylko przestał się wygłupiać z pożeraniem ludzi, w zamian uzyskując błogi spokój a bandy rzezimieszków, które mu dotychczas służyły zabrały się żwawo za tłuczenie kasy.
Stąd poszło, prawdziwe zresztą powiedzonko, że lepiej tłuc kasę niż ludzi.
Życie w takiej bajce to nie żaden Makbeth. Jeśli trzeba - ręce z krwi można umyć nawet zimną wodą. Wie o tym każdy łajdak i prawie każdy morderca.
Jak się mieszkańcy grodu Kraka wkurzali tak jawną niesprawiedliwością dziejową – zaraz napotykali gotową odpowiedź - że teraz Smoka nie ma, że demokracja, liberalizm i fachowość – że naprawdę i szczerze – tak z całego serca – trzeba się pogodzić z takim akurat wyrokiem losu.
- Czego narzekacie, wszak Smok nie łasuje na waszych dziewicach? A poza tym to jesteście brudnymi śmieciami oraz mierzwą, a te wasze dziewice to wcale nie takie dziewice.
Inny krzyczy: Odpieprzcie się od Smoka! Samiście smoki!
Od takiego gadania i pokrzykiwania, ludzie powoli pozmieniali się w diabli wiedzą co? Niektórzy mówią, że w jakieś lemingi – inni, że w krowy, które łakną by je skutecznie doić i tylko o tym dojeniu marzą, oraz ciepłej obórce z „wygodami”
Dratewka - ech – Szkoda gadać o tym całym Dratewce!
Gorsza sprawa, że nagle Smoka postawiono przed sądem. Smok się mocno posunął w latach. Zęby mu dawno wypadły i na pierwszy rzut oka raczej wzbudza litość niż grozę.
Dratewka wygłupia się i wrzeszczy, że niby jak można sądzić teraz – po bez mała dwudziestu latach tego naszego Wawelskiego Smoka, którego przecież on sam rozpęknął na 100 000 kawałków swoim sprytem w istocie szewskim i przy kopycie nabytym.
No właśnie!
Smok przemawia przed sądem w swojej obronie, że niby musiał konsumować dziewice oraz inne wszeteczeństwa wyprawiać, tylko po to by jego miejsca nie zajął smok prawdziwie groźny i nieprzyjemny. Smok przedstawia sam siebie w jak najlepszym świetle. Smok się smoczy i mówi, że „honor, patriotyzm i powinność”
Chór demokratów „w pierwszym pokoleniu” drze mordy, że nie wolno sądzić Smoka, że nawet Dratewka … i takie tam.
Mieszkańcy grodu Kraka w większości chcieliby zobaczyć Smoka tańczącego na lodzie w parze z Dratewką. Chcieliby zobaczyć efektowne piruety i Smoka podrzucającego Dratewkę pod sufit hali lodowej - a po szczęśliwym powrocie Dratewki w objęcia Smoka – jeszcze więcej ich wzajemnych niedwuznacznych czułości.
Nieliczni złośliwcy – ludzie, którzy nie wiedzą z której strony chleb jest posmarowany masłem, marzą o tym, by lód okazał się wreszcie zbyt kruchy.
I ciemność – żeby ciemność pochłonęła raz na zawsze Smoka i jego ferajnę.
Ciemna, lodowata woda - piekło bezlitosnej pogardy i zapomnienia. Przerażające piekło w którym brakuje miejsca na ostatni oddech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz