piątek, 24 lipca 2009

Dusza

Kilka dni temu coś mnie zaczęło uwierać wewnątrz mnie samego – znaczy w ciele, jak to mówię – w moim cielaku.
Znam pobieżnie moje wewnętrzne organy jak to: wątroba, żołądek, śledziona, serce oraz flaki. Ale wszystkie te kawałki mnie są raczej miękkie i żaden z nich nie ma kantów – a kant właśnie udało mi się namacać.
Najpierw pomyślałem, że coś połknąłem przypadkiem, ale to trochę za duże.
Już miałem iść do lekarza i nawet podstemplowałem książeczkę zdrowia, że niby: - Panie doktorze, wewnątrz mnie jest całkiem spory klocek i przeszkadza.
Na szczęście to coś nagle jak nie ziewnie!
Poziewując – jeszcze najwyraźniej rozespane – przecież odzywa mi się z brzucha.
- Ale przede wszystkim żadnych lekarzy! Zaraz by nas uśpili, pocięli na kawałki a klocka tak czy tak by nie znaleźli.
Wtedy pomyślałem, że to obcy się we mnie zalągł – jak to zwykle bywa w filmach fantastycznych albo w horrorach.
- Czyś ty Jarecki całkiem zgłupiał? Jaki ja obcy znowu – przecież jestem z tobą od samego początku.
Nie wiedziałem, co pomyśleć!
- Normalnie to się mnie nie odczuwa z powodu mojej bezcielesności – dopóki siedzę na swoim miejscu. Ale ty, oczywiście tak mocno się musiałeś śmiać, tak ryczeć, tak się pokładać, że wypadłam z koszyczka i teraz będę cię uwierała. Bo normalnie taki śmiech zawsze prowadzi do zejścia i nie ma problemu uwierania. Przyzwyczaisz się.
Olśniło mnie.
- Tak, dobrze się domyślasz – jestem twoją duszą. Co prawda dawno udowodniono, że dusza to nie znaczek przyklejany do ciała.Tyle tylko, że to takie gadanie – teoria. Sam teraz czujesz jak jest. Uwieram czy nie?
- I tak mi będziesz gadać cały czas, będziesz mnie pouczać i się mądrować? Już było mi lepiej z tego śmiechu całkiem się zakrztusić i zejść!
- Nie, chciałem ci tylko wyjaśnić, żebyś nie latał bez potrzeby za lekarzami. Tak w ogóle to będę siedziała cicho. Powinieneś się cieszyć, że masz duszę! Wielu ludzi nie wie, albo wiedziało kiedyś i potem zapomniało. A ty? Proszę bardzo! Nie dość, że masz duszę to jeszcze cię ta dusza uwiera.
- Ale co to będzie za życie? Będę musiał się jakoś specjalnie starać – beznadzieja! Inwigilowany i pouczany przez własną duszę!
- O uwieraniu nie zapominaj! Poza uwieraniem to wszyscy tak przecież mają. Nie słyszałeś o głosie sumienia, wewnętrznym przekonaniu albo, chociaż o duszy na ramieniu?
- To co innego. Ludzie wierzą i jak coś się wydarzy to jakoś sobie przetłumaczą, że dobrze zrobili, a mnie z tym uwieraniem – ciężko będzie. I jeszcze ta świadomość, że wszystko obserwujesz i w każdej chwili możesz się odezwać.
- Już nie powiem ani słowa. Przysięgam na me ciało, że się więcej nie odezwę!
* * *
I więcej się nie odezwała! Przez jakiś czas chodziłem jakbym zbudowany był ze szkła i po szklanych taflach stąpał.
Na szczęście – bo ja szczęściarz jestem – kilka dni temu podczas jedzenia obiadu – gdy jedząc - jednocześnie czytałem gazetę, oglądałem TVP Info i pouczałem małego synka w kwestii prawidłowego zachowania sie przy stole, zakrztusiłem się tak strasznie, że każdy inny człowiek na moim miejscu, bez żadnych wątpliwości by zszedł.
W ostatniej chwili żona walnęła mnie w plecy tak potężnie, że wszystko mi się w środku poprzestawiało.
Gdy już wróciłem do siebie i zacząłem normalnie oddychać – zorientowałem się, że przestała mnie uwierać ta cała dusza. Pomacałem – nie ma!
I wiecie co pierwsze przyszło mi do głowy?
- Hulaj dusza – piekła nie ma!
Prymitywizm, co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz