Na lewicy zmienił się lider i dotychczasowy nieboszczyk zaczął nagle ruszać lewą nogą.
Na razie, co prawda leży i cuchnie, tyle że próbuje kogoś kopnąć. Niby nic wielkiego, trup ruszający nogą, ale aktywiści biegają jak szaleni, podskakują i fikają koziołki, byle tylko jak najszybciej pozyskać przychylność mediów, dla nadzwyczaj ruchliwego trupa, jak dowodzą.
Rzekomo są nowocześni, pragmatyczni oraz europejscy do bólu brzucha, rzekomo są młodzi, pełni nadziei, ponoć warci tego by się nimi zainteresowali wyborcy. Oczywiście liczą na młodzież, liczą na to, że wykorzystają hipotetyczny, przyszły, sondażowy upadek nijakiej PO i strasząc powrotem kaczystowskiego reżimu, jeszcze raz dorwą się do władzy.
Ale na razie chcą pokazać kościołowi, gdzie jego miejsce.
Faktycznie, do tego się nadają, do gadania o katotalibach, do wymyślania rozmaitych fantastycznych zagrożeń, jakie rzekomo niesie ze sobą działalność K.K. Już zaczęło się wyszukiwanie męczenników, lewicowych Galileuszy, którym księża prezentując przy każdej okazji narzędzia tortur, jakim zostaną poddani, łamią wolę i zamykają wolnomyślicielskie usta.
Wedle nich, zewsząd nadbiegają uciążliwe bojówki złożone z niemiłych księży. Grasując po Polsce, rabują biednych ludzi, utwierdzając przy okazji tłumy ograbianych ciemnogrodzian w iście bydlęcym oporze przeciwko nowoczesności.
Prawo do aborcji na życzenie, zdejmowanie sprzed oczu uciemiężonych ateistów krzyży i jak rozumiem także innych symboli wiary, walka z klerem i naśladowanie hiszpańskich wzorów, to wszystko, czego potrzeba Polsce by wyjść z zaścianka. Dziwne w tym wszystkim jest to, że ludzie planujący tak zajadłą walkę z Kościołem, koniecznie chcą z tego zaścianka Polacy wychodzili na kolanach, wpatrzeni w migocące, chybotliwe światełko lewackiego, europejskiego rozumu.
Nowy lider lewicy, pan Napieralski pisze na swoim blogu, że „dla lewicy idą dobre czasy” a „wojna z kościołem to pomysł biskupa Pieronka”
Rozpisuje się tam ten nieszczęsny gamoń o nienależnych kościołowi przywilejach, także obciążających zwykłych podatników, ale ni słowem nie wspomni, że za tychże podatników pieniądze, on sam produkuje się przed nami na swoim lewackim wybiegu.
Przepraszam, ale mi żaden Napieralski nie jest do niczego potrzebny. Napieralski to przecież zwykły „ogon” jak zresztą sam zauważa:
„W przestrzeni publicznej jest miejsce dla wszystkich. Nie może być jednak tak, ze rolę wiodącą ma kościół katolicki, a reszta to jakiś ogon”
Zwykły ogon, ogon, który chce kręcić starodawnym psem, psem który przeżył rządy nie takich ogonów jak ten marny utrzymanek podatników.
To wszystko, te uroszczenia lewackich bubków można by uznać za zabawne, tym bardziej, że przy okazji proponują osiołki prawdziwie kuriozalne rozwiązania jak na przykład „prawna ochrona ateistów” gdyby nie gotowość niektórych silnych finansowo mediów w rodzaju grup ITI czy Agora do poparcia tego lewackiego szczebiotu.
Najwyraźniej bezideowy i zapadający się pod ciężarem własnego PR premier Tusk ze swoim PO, niezbyt się nadaje by brylować w lewicowej „europce” która skutecznie zastępuje tradycyjną „warszawkę”
Już tam się medialni konstruktorzy pocą i kombinują jak połączyć przyjemne z pożytecznym. Już próbne baloniki pofrunęły w niebo.
Wszystko by było dobrze, żeby nie to, że nasza polska lewica to trup zalatujący totalitaryzmem i za całą aktywność została tylko ta wierzgająca lewa noga.
Pozszywany z odpadków okaz nie ożyje, jak to się u nas na wsi mówi „za chińskiego boga” a nie bardzo jest z czego sklecić nowego potwora.
Gdy czytam, że SLD przygarnie Zielonych i Partię Kobiet to zbiera mi się na pusty śmiech.
Dosłownie, ślepy będzie wiódł kulawego.
„Nasz program to Polska, w której odnajdą się wszyscy – wolna jak dziś Hiszpania, zamożna jak Skandynawia.” – pisze na swoim blogu Grzegorz Napieralski.
Tak, tak, panie Grzegorzu! Wszystko będzie dobrze, byle tylko gdzieś zapisać, ze katolicy to niebezpieczni sekciarze i wrogowie rodzaju ludzkiego. Że nie chcą oddawać czci waszym bożkom. To wszystko już zostało dawno przerobione. Panie Grzegorzu!
Leży sobie lewica w szklanej trumnie i marząc, czeka na księcia, który nie będzie się brzydził i pocałuje postkomunistyczny pysk. Wówczas lewica ożyje albo zmieni się w żabę.
Ryzyko, ryzyko zawsze istnieje, ponieważ „społeczeństwo to nie plac zabaw” jak kiedyś pisał bloger Castaneda.
Na szczęście.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz