- Przepraszam pana bardzo, czy odczuwa pan skutki kryzysu?
- Nie, albowiem ja preferuję zimno, a teraz jest zimno. Stoję tu sobie i się trzęsę z zimna i przez to kryzysu nie odczuwam. Wieczorem jak będzie minus sześć to odczuję nawet jakąś prosperitę czy jak to się nazywa?
- A pan? Pan też lubi zimno?
- Skądże, ale ja jak widzicie w kożuszku stoję i w czapce.
- A za czym pan stoi?
- Nie za czym, tylko za kim – stoję za tym panem w kaszkiecie. O – za tym!
- W takim razie zapytamy pana w kaszkiecie – niech pan się nie chowa, bardzo proszę!
- Nie chowam się, zaglądałem za kosz od śmieci, bo mi się wydawało, że tam coś błysnęło.
- Co błysnęło?
- E nic, myślałem że to nadzieja na lepsze jutro, a to lusterko ktoś zbił.
- To ja się pana teraz o coś spytam: Czy odczuwa pan skutki kryzysu?
- Ja?
- No, pan – pana się pytam. Nasi widzowie są ciekawi…
- Ja tam nic nie wiem, panie, ja z zawodu piszę w gazetach prognozy giełdowe i różne taki o walutach kawałki. Co ja mam niby wiedzieć? A patrzcie, teraz sobie przypomniałem, że rozbite lusterko to siedem lat nieszczęść!
- Ale przecież pan tego lusterka nie zbił!
- Ja nie, ale ktoś zbił, a pocierpią wszyscy. Pan to nagrywa? A to takie puchate to mikrofon?
- Nie, mikrofon mam tutaj. To puchate to Julka jest – adeptka dziennikarstwa. Tak się na razie kręci i otrzaskuje z zawodem. Tak z ciekawości pytam, panowie za czymś czekają?
- Nie, skądże znowu – tak sobie stoimy na mrozie, bo w kupie cieplej podobno.
- A ja lubię zimno to stoję nieco z boku, poza kupą.
- No to dziękuję panom za rozmowę. Wejdźmy do sklepu! Dzień dobry pięknym paniom ekspedientkom. Jak tu miło w tym sklepie. Co panie tutaj sprzedają?
- To nie tak, ja jestem panią włascicielką, tamto to Kazik, mój mąż. Jego mamusia się w ciąży będąc na Bardotkę zapatrzyła i taki wyszedł. Kazek nie wypinaj się, nie jesteś na budowie, panowie redaktorzy z Warszawy przyjechali.
- Przepraszam! W takim razie przechodzę do oczywistego w tych okolicznościach pytania. Czy odczuwa pani kryzys prowadząc sklep z pieczywem?
- Nie, to znaczy tak, ale w zasadzie to tak jakby trochę odczuwam a trochę nie odczuwam. Odczuwam w takim sensie, że ludzie mniej kupują pieczywa i raczej biorą te czerstwe. Teraz zrobiliśmy to czerstwe w tej samej cenie co świeże, bo inaczej to świeże nie schodziło. Ale teraz znowu nie schodzi czerstwe. W tym sensie jest kłopot.
- Rozumiem w takim razie, że pani odczuwa kryzys?
- Ja nie, Kazik bardziej – Kazik nie rób min, nie jesteś na służbie!
- Przepraszam, jak mam to rozumieć?
- Normalnie, Kazik jest tajnym agentem, a sklep to przykrywka dla służb niejawnych. W tym właśnie tkwi odpowiedź na pytanie, dlaczego odczuwając kryzys tak naprawdę kryzysu nie odczuwam. Widział pan redaktor szyld? „Wiejski Sklep Interbułka” Co tu ściemniać jak cała wieś wie o co chodzi.
- Ale jeśli nawet to przecież biznes zamknięty…co? Julka zapłać za bułki i idziemy!
- Zemknięty? Coś pan – całodobowo otwarty – najwyżej jak jest inwentura albo przyjęcie towaru to się zamyka. A tak, to jak zawsze, znaczy się klient nasz pan! Niech pan weźmie na pamiątkę.
- Co to jest, mała bagietka?
- A gdzież tam - bagietka zaraz. To jest, panie redaktorze rogalik, tylko teraz proste robimy.
- ?
- Co się pan tak dziwi? Ciekawe czasy idą. Zajrzyjcie za ten kosz, tam – o tam – ktoś lusterko zbił i tak sobie rzucił.
- Widzieliśmy. Czyli, tak w tajemnicy niech pani powie – siedem lat chudych, co?
- Dla kogo chudych, dla tego chudych, a zresztą co my tam wiemy, prości agenci. Tyle, że bułkę się zje od czasu do czasu na koszt państwa. Taki, jak to mówią – lajf!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz