Zanim wybiorę się na Salonowy Szczyt do Warszawy, uznałem, że właściwym ukłonem wobec naszego drogiego gospodarza będzie kupienie dzisiejszej Rzeczpospolitej. Swoją drogą - trzy złote i czterdzieści groszy to jednak rozbój w biały dzień – ale machnąłem na to ręką. Niby mógłbym kupić w zamian dwie Wyborcze i jeszcze schować do kabzy czterdzieści groszy – ale z drugiej strony, co ja bym robił z dwiema Wyborczymi? Ok., nie narzekam.
Poszczęściło mi się bo w numerze artykuł naszego Igora, do którego to artykułu mam kilka uzupełniających uwag, czyli okazję do nasmarowania tekstu. Dla chytrusów, którym żal było 3,40 – daję linka do wersji elektronicznej:
http://www.rp.pl/artykul/16,205327_Igor_Janke__Zmasakrowac_prezydenta.html
Igor na początku pisze, że Prezydent sam się wystawił na ciosy, że przegrał kolejny konflikt niejako na własne życzenie, że „popełnił błąd, ruszając do boju ze straconej pozycji”
Nie mogę się z tym zgodzić. Mam wrażenie, że spece od wizerunku ze strony Pałacu i PiSu - zresztą też, wreszcie załapali na czym polega zabawa w postpolityczny magiel. Nieprzypadkowo Lech Kaczyński tryskał humorem udzielając wywiadu TVP, tuż przed wyjazdem na wiadomy szczyt.
Gdyby redaktor Janke czytywał Rzepę a szczególnie wywiad pani Subotić z Adamem Lipieńskim -
http://www.rp.pl/artykul/16,204056_Rzady_PO__to_polityczna_telenowela__.html
-zauważyłby niewątpliwie jak gorliwie pan Adam - człowiek całkiem niedawno wystawiony na medialny strzał przez panią Begger – odrobił lekcje. Najwyraźniej ktoś wreszcie zauważył, że stratedzy PO przeszarżowali. W momencie, gdy dopuszczono do głosu, gdy pozwolono politycznej drobnicy prowokować i obrażać Prezydenta, w zasadzie było już „po zawodach” a Lech Kaczyński brnąc dalej w konflikt zaczął zyskiwać – albo inaczej – strona rządowa zaczęła tracić, ponieważ łatwo było zauważyć kompletne zachwianie hierarchii, na co ludzie są dość czuli.
Premier wykłócający się z Prezydentem jest do przyjęcia, ale przecież nie Nowak, Arabski czy Klich? O Palikocie nie wspomnę bo jemu się wybacza, na zasadzie politycznych „żółtych papierów” Do jego wyskoków wszyscy się już przyzwyczaili, ale tamci? Jest takie starodawne powiedzonko: „ co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie”
Inna rzecz jest taka – kto na tych ciągłych starciach zyskuje? Igor uważa, że sprytne PO, ustawiające przeciwnika w narożniku, narzucające styl walki a nawet same jej zasady. Ja z kolei sądzę, że zyskuje także PiS, że zyskują obydwie największe partie. To my patrząc idealistycznie na to co się dzieje na politycznej scenie ciągle biadamy nad upadkiem politycznego obyczaju, nad cyniczną postpolityką – to nam się wydaje, że politycy okładający się skarpetami wypełnionymi łajnem tracą wiarygodność.
Ale jakie są tego efekty? Otóż po raz pierwszy doszło do sytuacji, że tak naprawdę na scenie politycznej mamy już tylko dwie partie. Zwróćcie uwagę, że w trakcie tego wielodniowego, kompromitującego konfliktu, praktycznie niesłyszalny był głos liderów innych partii.
Wypowiadali się – owszem – ale był to pisk myszy wymiatanej z salonu. Co z tego, że w salonie cuchnie, skoro salon to salon a na dworze ziąb.
Jeszcze jedno. Igor napisał kapitalny kawałek, ale przy okazji mógł zadać bardzo ciekawe pytanie, a nie zadał. Napisał:
„Mimo że wszyscy widzą, jak kompromitujące jest mówienie o pijaństwie prezydenta czy jego problemach żołądkowych, Palikot i jego partyjni koledzy na to nie zważają. Bo przekaz trafia tam, gdzie ma trafić. Do czytelników „Faktu” i „Super Expresu”
Aż się prosi by wywlec przy okazji sprawę elektoratu PO. To jest zadziwiające, że partia która uważa się za partię inteligencji, za partię młodych, wykształconych i mieszkających w „miastach ludnych” używa do ich pozyskiwania i utrzymywania w stanie gotowości bojowej metod tak prostackich.
Byłoby coś nie w porządku z tak dumnie obnoszonymi cechami statystycznych wyborców PO, że trzeba im wysyłać komunikaty rodem spod politycznej budki z piwem?
Coś jest nie tak. Może trzeba będzie na nowo zdefiniować grupę docelową do której PO zwraca się wysyłając taki przekaz? Może nie „młodzi i wykształceni” a raczej ci, którzy chcą za takich uchodzić – skoro dają się prowadzić na smyczy tak marnej i powtarzalnej, przewidywalnej do bólu propagandy? Może nadszedł czas by zadać moje tytułowe pytanie:
Czy popieranie PO jest obciachowe?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz