piątek, 14 sierpnia 2009

Cienie 7

Zygmunt powiedział do mrowca coś uspokajającego i poszli dalej we trójkę a światło oświetlające ich drogę wydobywało z ciemności inną strukturę ścian korytarza. Coraz częściej zdarzały się dłuższe fragmenty zbudowane z kamiennych płyt . Drewno powoli ustępowało a wraz z nim
przygnębiająca wilgoć i zaduch przez nią wywołany .Mariuszowi droga
zaczęła się nieco dłużyć. Być może przyczyną było ciągłe napięcie . Mrowiec szedł nieco z tyłu i cały czas mruczał pod nosem cichutko .
Gdy zbliżali się do trzeciego rozwidlenia towarzysząca im bezimienna istota przycichła. Szli teraz zwartą grupą i nawet Mariusz odbezpieczył rewolwer
czujnie wpatrując się w wyłaniające się z mroku skrzyżowanie dwóch korytarzy.
-Tu można spotkać tego wilka podziemi o którym ci mówiłem .Trochę boi
się światła ale widząc trzy tak smakowite osoby może zaatakować . Jeśli
tak się stanie wal ile wlezie w ten jego paskudny łeb . Jak szedłem po ciebie nie było go z całą pewnością w legowisku bo zaglądałem i wąchałem a śmierdzi zajebiście ,ale teraz.... teraz jest .
Przygotowani do otwarcia ognia stali oparci o przeciwległe ściany tej odnogi
korytarza z której dochodził ich zwierzęcy odór .Mrowiec przycupnął tuż za ich
plecami , cały czas nastroszony i ponownie gotowy do ucieczki. W lewej odnodze czaił się stwór , którego Zygmunt nazwał wilkiem podziemi . W przeciwieństwie do uprzednio spotkanego mrowca nie ukrywał swej obecności .
Słychać było jak potężne umięśnione cielsko szykuje się do ataku . Zdawało się ,że potwór wypełnia cały korytarz a wściekłe ciosy ogona chłoszczą kamienne
płyty obydwu ścian .Pazury szarpały posadzkę a gardłowy początkowo warkot
przerodził się w wypełniony dziką agresją niepowstrzymany ryk bestii . Smród
jaki teraz wypełniał podziemie zdawał się być nie do wytrzymania . Odór drapie
żnika wymieszany ze smrodem świeżo rozlanej krwi , wnętrzności i jakichś niedojedzonych resztek dawno spożytych posiłków . Mariusz sądził ,że pod osłoną światła błyskawicznie opuszczą to skrzyżowanie tak jak uczynił to mrowiec , który z zadziwiającą jak na jego warunki fizyczne szybkością pognał korytarzem przed siebie.
Zygmunt odezwał się głośno aby zagłuszyć bojowe przygotowania potwora
a może też aby dodać otuchy swemu towarzyszowi nieprzywykłemu do takich sytuacji .
-Ten sukinsyn polował i przytaszczył tu świeżą zdobycz . Tu nie wychodzi na powierzchnię , a poza tym widać mu odwracalna śmierć nie smakuje ale ma kanał i włóczy się po różnych czasach i planetach. Sprawdzimy co tam ma bo dziwnie wydaje mi się ,że ta franca buszuje po naszej starej Ziemi .
-Boi się światła a te mordy u nas były po świcie chyba ...
-Boi się światła ale bez przesady , a jak jest poszczuty...
Bestia w ciemności ucichła i miał wrażenie ,że wycofuje się w głąb korytarza , wlokąc za sobą prawdopodobnie zwłoki ofiary .Mariusz nim zdążył zareagować był świadkiem jak Zygmunt błyskawicznie i z wprawą jaką można
nabyć tylko podczas wielu równie niebezpiecznych spotkań wybiegł na środek korytarza .Wycelował błyskawicznie i wystrzelił pięć pocisków w ruchomą ciemność .
Suchy huk wystrzałów, wielokrotnie odbity w skomplikowanym labiryncie korytarzy zmieszał się z potwornym rykiem i piskiem trafionego stwora .Jednak
strzały nie powaliły go a jedynie zdopingowały do szybszej ucieczki . Nie na tyle jednak panicznej by zmusić go do porzucenia zdobyczy .
- Za nim - zakomenderował Zygmunt
Ruszyli , początkowo szybkim krokiem , który wkrótce przemienił się w trucht
a nieco później w bieg.Chybotliwy krąg światła oświetlał im drogę i Mariuszowi wydawało się ,że są tuż za nim i nawet dwukrotnie strzelił biegnąc ale za pierwszym razem fatalnie chybił a przy drugim strzale nieprawidłowa pozycja i pośpiech sprawiły, że odrzut prawie urwał mu rękę . Na suchej kamiennej posadzce widać było dwa krwawe ślady , z których jeden będący rozmazaną smugą krwi pochodził z ciągniętego ciała .W pewnym momencie Mariusz poślizgnął się na niej i o mało nie upadł . Zygmunt wyprzedził go i tym razem zaczął strzelać krótkimi seriami. Pierwsza sądząc po przeraźliwym wyciu trafionego potwora namierzyła cel i pozostałe tylko niszczyły go metodycznie zadawanymi ciosami .Gdy przekładał magazynki stwór nie mając już wyboru porzucił zdobycz i pognał uwolniony od jej ciężaru wyjąc i piszcząc w ciemności .
- Z takie broni go nie zabijemy ale tak dostał , że parę dni minie nim się wyliże . Zaraz się dowiemy co on tak uparcie taszczył .Mariusz poczuł się trochę słabo na myśl o czekających go niemiłych oględzinach poszarpanych najpewniej zwłok. Stał ,całym ciężarem ciała oparty o ścianę tunelu z trudem łapiąc oddech w cuchnącym powietrzu .

3- 38
Podeszli wolno do podłużnego kształtu leżącego na środku korytarza. Mariuszowi wyraźnie ulżyło , gdy okazało się że nie jest to z całą pewnością
człowiek , ale dopiero pochylając się nad ciałem i dotykając połyskliwego futra rozpoznali dorosłą , zdekapitowaną fokę z rozerwanym brzuchem i wyżartymi wnętrznościami . Musiała być potwornie ciężka co potwierdzało rozmiary wilka
jakich domyślił się słuchając przed chwilą odgłosów jakie wydawał .
Zygmunt widząc niewyraźną minę wnuka udzielił mu krótkiego wyjaśnienia
-To naprawdę spore bydlę . Wygląda faktycznie trochę jak ogromny wilk, powiedzmy no... wielkości krowy , ale potrafi atakować na dwóch łapach i wtedy nieco przypomina niedźwiedzia. Misia giganta o paskudnym pysku ale za to z chwytnymi przednimi łapami . Taki prawdziwy potwór wilkołak z bajek i
horrorów . Pojawia się powiedzmy na Ziemi , zabija i wlecze przez swoją furtkę ofiary do innego wymiaru gdzie je pożera . Pojawia się , budząc grozę , ale to co po nim zostaje to tylko ślady . Jest piekielnie cwany i ani tam ani tutaj nie sposób go schwytać . Myślisz , że nie próbowaliśmy . Wiele razy. Zawsze gdzieś się zdąży ukryć i przenieść . Ma taką zdolność w sobie .Ale to tylko zwierzę . Widziałeś ... nawet tutaj zamiast coś wykombinować do końca taszczył ten swój obiad. Kiedyś znaleźliśmy jedno z jego stałych legowisk . Wierz mi , trudno sobie nawet wyobrazić taki stos kości i różnych resztek . Ludzkich zresztą też, ale obecnie ma chyba coś w rodzaju zakazu zbliżania się do miejsc objętych cywilizacją . Ucichło na Ziemi o wilkołakach , yeti czy temu
podobnych , a osobiście uważam , że to głównie wyczyny tego tam , na
przestrzeni wieków . Tak ,że nie sądzę aby brał udział w tym co się zaczyna dziać. Chyba , że w jakimś celu został poszczuty . Myśleliśmy o tym , zanim cię sprowadziliśmy , ale...
-Ale ?
-Nawet gdyby tak było to pamiętaj , że jest to w sforze Złego najgłupsza , najłatwiejsza do pokonania , najbardziej mechanicznie działająca istota . Odpowiednia przynęta , dużo odwagi , otwarta przestrzeń , dobry miotacz ognia i po nim .
- Boże mój , wracamy do naszego tunelu , dużo czasu nam tu zeszło.Jeszcze z pół kilometra do wyjścia . Potem w lesie jeszcze ze trzy pod górkę i jesteśmy na miejscu .Ciekawe jak tam mrowiec ? Już chyba w lesie i pędzi do swoich robić za bohatera , co to przeżył spotkanie z wilkiem.
Szli milcząc , a Mariusz całkiem już spokojny miał poczucie dobrze spełnionego obowiązku . Był dumny , że prawie wytrzymał napięcie i wziął udział w polowaniu na tak nieziemską bestię .
Uśmiechnął się do siebie i przyspieszył kroku.
3- 39
Kiedy wreszcie wyszli z mroków tunelu Mariusz był już nieco zmęczony . Teraz
gdy stał w pełnym świetle dnia piekły go oczy i musiał przez chwilę je mrużyć i
przecierać nim przyzwyczaił je do słonecznego blasku. Chmury , które uprzednio tak szczelnie wypełniały nieboskłon , że trudno było się spodziewać tak jaskrawego i bezwzględnie czystego błękitu teraz znikły bez śladu . Stali na wysokiej skarpie a przed nimi rozciągała się nieograniczona niczym tafla rozlewiska . Wysepka z której przyszli leżała po stronie jego lewej ręki dobry kilometr od miejsca w którym stał teraz i odnalazł ją z pewnym trudem , gdyż z oddali zdawała się integralną częścią stałego lądu , kryjąc się po części za piaszczystym półwyspem , którego uprzednio nie dostrzegł . Wiał lekki wietrzyk i martwa w jego pamięci powierzchnia wody ożyła pędząc ku białym wąskim plażom drobne zmarszczki fal . Mariusz oddychał głęboko sycąc się przejrzystym pachnącym żywicą i zielenią sosen powietrzem .Zygmunt trącił go w ramię przerywając mu tą miłą chwilę relaksu i wskazując dwa wały biegnące w sprzecznych kierunkach rozłamujące jednolitą taflę wody . Mariusz zdziwił się ,że przedtem ich nie dostrzegł ale gdy po krótkich oględzinach spostrzegł , że powoli przesuwają się w kierunku brzegu przypomniał sobie o wężach , żyjących w rozlewisku o których Zygmunt wspominał mu , gdy tłumaczył konieczność marszu podziemnym przejściem . Mimo , że poza nimi i mrowcem wszystkie napotykane rośliny były nieproporcjonalnie wielkie i nieco przywykł do gargantuizmu tego miejsca , ogromne rozmiary tych połyskliwie szarych ciał przeraziły go . Wpatrywał się w nie jak zahipnotyzowany aż dziadek musiał odciągnąć go za ramię w zarośla .
-Mogły nas wyczuć i lepiej będzie jak pójdziemy sobie dalej bo mimo , że
dość wolne to potrafią polować i na lądzie. Szczególnie blisko brzegu .
Weszli między drzewa , prowadzeni wąską wydeptaną ścieżką , która wspinała
się łagodnie po rzadko zalesionym stoku i nikła na szczycie wzgórza , które ze
względu na swój kształt przypominało wielką nadmorską wydmę dawno temu zdobytą przez roślinność w bezwzględnym zwycięskim zmaganiu o przeżycie .
Zwracał uwagę absolutny , poza trawą , brak charakterystycznego dla lasów iglastych poszycia . Nigdzie nie było widać suchych , połamanych przez wiatr
gałęzi ani nawet szyszek . Dopiero gdy dotarli na szczyt wzgórza Mariusz zrozumiał , że nie jest to bynajmniej cel ich wędrówki . Przed nimi był łagodny parów i dalsza , trudniejsza tym razem wspinaczka na szczyt niewielkiej góry , która wyglądała jak ścięta mieczem na trzech czwartych wysokości . Na szczycie ktoś rozpalił ogień ,gdyż mimo odległości doskonale była widoczna na tle nieba biała smuga dymu.
40

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz