31.
Mężczyzna przygląda mu się czujnie spod krzaczastych brwi , błyszczy łysina .
Mariusz mimo , że przygotowany całą dziwacznością tej sytuacji i swymi własnymi przemyśleniami o śmierci , którym przed chwilą się oddawał gdyby nie to , że siedzi rozparty na ziemi niewątpliwie by upadł . Metr od niego kucnął wpatruje się w niego , jego nieżyjący od dwudziestu ośmiu lat dziadek. Wygląda w tym momencie młodo i zdrowo .Ubrany w zielono oliwkowe wojskowe moro Na jego kolanach leży ręczny karabin maszynowy , a z kieszeni kurtki wystają zawadiacko dwa zapasowe magazynki .
-Jednak naprawdę umarłem – bardziej stwierdza niż pyta Mariusz spokojnie , choć jego ciało zaczyna drżeć od środka a włoski na dłoniach stają na baczność .
-Witaj Mariuszku , witaj. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy , że dotarłeś aż tutaj . Nie bój się mnie . To naprawdę ja. Naprawdę .
Dziadek wyciągnął rękę i zaczął potrząsać jego prawą dłonią z taką siłą ,że
aż poderwał go na nogi . Dłoń była ciepła i jak najbardziej żywa , czuł jego
przesiąknięty nikotyną oddech i słyszał mocny radosny śmiech .Początkowo
nie mogli znaleźć słów i dziadek w kółko powtarzał jak bardzo się cieszy , że to
właśnie on ma tego dokonać .
Wyraźnie czekał tu na niego, ponieważ w skórzanym worku , przerzuconym przez ramię miał dla niego przygotowany , podobny do swojego mundur w kolorze khaki oraz bębenkowy rewolwer systemu Colta. Dziadek z wprawą
zawodowego instruktora pokazał mu proste zasady obsługi i wręczył kartonik z nabojami, wyjaśniając mu jednocześnie jego obecne położenie. Sprawa była nieco skomplikowana . Mariusz mylił się sądząc ,że nie żyje . Umarł tylko na
moment , potrzebny na dotarcie w to miejsce. Potem ścieżki czasu rozeszły się
i w miejscu w którym przebywali obecnie czas płynął nieco inaczej. Mariusz zrozumiał , że muszą się spieszyć by dotrzeć do jakiejś jaskini u podnóża niewielkiej górki , której wierzchołek tylko nieco przewyższał korony potężnych
drzew porastających ziemię oddaloną od wysepki o niecały kilometr. Gdy dojdą
do tego miejsca przed południem jest szansa , że wróci do swojego życia tak ,
że nikt nie niczego nie zauważy. Według słów towarzyszącego mu mężczyzny co do którego tożsamości zaczynał mieć poważne wątpliwości , które jednak nie
wzbudzały w nim niepokoju, znajduje się tam miejsce będące naturalnym wejściem w inny wymiar. Miał się zresztą pojawić właśnie tam a nie na rozlewisku. Cała procedura pobrania , jak ją nazywał jego przewodnik , ze
względu na swój naturalny charakter bywała mało precyzyjna , zaryzykowano
jej przeprowadzenie ze względu na konieczny , spowodowany potwornym a niespodziewanym zagrożeniem w jakim znalazł się świat w którym żył Mariusz.
3- 32
Okazało się ,że ściągnięto go a prawdę powiedziawszy pozbawiono życia
ponieważ inne kanały porozumienia takie jak sny czy głosy mówiące wewnątrz
czaszki delikwenta były mało skuteczne i raczej mogły doprowadzić do szaleństwa niż przekonać do podjęcia koniecznych czynności już po powrocie .
Tym bardziej , że jak się wkrótce dowiedział aby zdobyć skuteczną broń do walki będzie musiał zabić człowieka . Nieśmiało zaprotestował , mówiąc że
cała ta sytuacja zbytnio przypomina scenariusz gry komputerowej . Dziadek
Zygmunt obruszył się na takie porównanie.
-To nie jest żadne twoje widzimisie . Masz do spełnienia rolę do której byłeś
przygotowywany praktycznie jeszcze w łonie matki . Nie znasz ani swoich
możliwości ani celu całej tej operacji . Prawdę mówiąc ja też nie wiem zbyt
wiele. Zostałem ściągnięty w to dziwaczne miejsce parę lat temu aby czekać
aż tamten rozpocznie atak , swoim zwyczajem wysyłając harcowników . Zaczął
tam w lesie , trzeba przyznać dość miernie jak na swoje możliwości .Teraz jest
wątpliwość czy znaczy to , że mamy jeszcze dużo czasu czy może nie spodziewa się tym razem po tylu latach od śmierci ostatnich wtajemniczonych ,
którzy mogli stawić mu opór , wykorzystując swoją ziemską władzę nad wojskiem czy nawet policją . Niech ci wystarczy , że od dawna wiedzieliśmy
gdzie otworzy swój kanał a mimo to przygotowaliśmy tylko ciebie i jeszcze
dwie osoby , oraz mini grupę specjalną z innego czasu do pomocy. Nie znam
tych wszystkich mechanizmów lecz wiem co do mnie należy . Muszę doprowadzić cię bezpiecznie do miejsca o którym mówiłem , podać preparat
który cię odblokuje , udzielić wskazówek co do Królewskiego Miecza i jak
najszybciej odesłać . Najważniejsze zaś jest to abyś po powrocie nie miał żadnych wątpliwości i nie zaczął nagle wmawiać sobie , ze to był kolejny sen czy widzenie .
Widząc niezbyt ufną minę Mariusza dodał , wracając nagle z oddalenia instruktażu do roli znajomego z dzieciństwa opiekuna i poklepując go
po ramieniu dodał jeszcze.
-Pamiętasz jak czytałem ci o Podbipięcie jak ciął tym swoim mieczyskiem
a głowy i inne kawałki ciał jego wrogów latały w powietrzu .Coś mi się
wydaje , że zaznasz czegoś podobnego i pamiętaj ,że nie są to ludzie . To
z pewnością nie są ludzie – powtórzył stanowczo
Mariusz nim ruszyli zapytał po co w takim miejscu dostał broń i dowiedział
się ,że owszem w zasadzie nie żyje ale roi się tutaj od różnych niezbyt przyjemnych stworzeń , które trzeba w jakiś sposób odstraszać lub w niektórych
przypadkach zabić we własnej obronie .
3- 33
-Tutaj trzeba cholernie uważać bo to osobliwa przyjemność zostać rozszarpany
na strzępy czy żywcem pożarty . Ból nadal obowiązuje . Wracasz później taki jak przedtem . Jesteś sobą ale co użyłeś to twoje . Raz straciłem rękę .
Dziadek Zygmunt potrząsnął lewą dłonią i uśmiechnął się krzywo .
-Wyobraź sobie taki niewielki grachulec odgryzł mi całe przedramię . Straciłem przytomność z bólu ale jak obudzili mnie po dwóch dniach .Wszystko było już dobrze. Tak tu widzisz jest i dlatego potrzebna jest broń. Skąd ją mamy i skąd mam Camela , którego sobie palę dowiesz się w obozie . W skrócie to z twojej Ziemi . A pójdziemy , pójdziemy tunelem . To bardzo stara budowla ale znowu jest przydatna , szczególnie gdy wyleje rzeka i wszędzie się rozłażą węże wodne a zapewniam cię ,że są naprawdę ogromne . Zresztą teraz lepiej nie kręcić się po otwartej przestrzeni . W powietrzu też są niebezpieczne stworzenia.
-Widziałem jedno , ogromny pterodaktyl czy coś podobnego ...
-Coś podobnego , ale też szalenie groźny, tyle że łatwo go wyprowadzić w pole . Reaguje tylko na ruch .W tunelu też jest niezbyt bezpiecznie . Na wszystko co cię zaniepokoi reaguj natychmiast . Większość tych tam ucieka w popłochu gdy się krzyknie a na te inne mamy broń . Będzie dobrze. Zresztą przyszedłem tu sam , tylko z reflektorem i giwerą w rękach .
Podeszli do jednego z drzew i Mariusz ze zdziwieniem zobaczył spory okrągły
otwór i sfatygowane drewniane schody. Opodal leżała zbita z desek klapa pokryta maskowaniem z gałązek i ściółki . Mariusz przejął potężny jasno świecący akumulatorowy reflektor i trzymając rewolwer w drugiej ręce zaczął wolno schodzić po szerokich , acz mocno skrzypiących stopniach . Musiał się na chwilę zatrzymać gdy Zygmunt zasunąwszy klapę zamknął ją od środka za pomocą stalowego rygla. Schodząc naliczył dwadzieścia cztery stopnie , co biorąc pod uwagę ich nadzwyczajną wysokość dawało jakieś osiem , dziewięć metrów . Tunel , który tu się rozpoczynał był wysoko sklepiony i na tyle szeroki , że swobodnie mogłoby go przemierzać co najmniej siedem osób w jednym rzędzie nie przeszkadzając sobie wzajemnie . Zbudowany był z bardzo grubych masywnych drewnianych bali , pociemniałych ze starości .Stąpali po wilgotnym
szarym piasku zadeptanym licznymi śladami butów , bosych stóp oraz innymi ,
których nie potrafił zidentyfikować a których widok nie sprawiał mu zbytniej
przyjemności tym bardziej , że niektóre były dość głębokie i świadczyły jednoznacznie o masie zwierzęcia , które je pozostawiło . Pocieszające było
tylko to , że odciski wojskowych butów dziadka , które zmierzały mu na spotkanie były o całe niebo świeższe niż tamte. Po ciemnych ścianach spływały
krople wody , która kapała miejscami z sufitu , tworząc niewielkie kałuże nim
pochłonął ją piasek . Powietrze było ciężkie i nieco stęchłe.
3- 34
-To niezbyt przyjemne miejsce . Długo będziemy nim wędrować ?
-Nie , jeśli nic się nie zdarzy koło czterdziestu minut . Tutaj jest sporo odgałęzień , skrzyżowań . Wtedy naprawdę trzeba uważać.
-Muszę o coś zapytać , nim ruszymy w dalszą drogę . Nie bardzo to wszystko rozumiem i nie chcę się wgłębiać ale na przykład ty. Fakt ,że jesteś moim dziadkiem – to się czuję , ale z drugiej strony jesteś dużo młodszy niż cię zapamiętałem , mówisz inaczej . Poruszasz się zwinnie i szybko ...
-Jestem tu od lat . Mam dużo czasu dla siebie , no i mamy przecież kontakt z Ziemią . Jestem , że tak powiem na bieżąco . A co do ciała ... Sam dobrze nie wiem ale zdaje mi się, że każdy dochodzi tutaj do okresu życia , gdy się było najsprawniejszy .
Ruszyli powoli a Mariuszowi wróciła energia i euforyczna radość jakiej już raz
doznał na wyspie tuż przed spotkaniem z Zygmuntem ale nie mógł się powstrzymać przed zadaniem jeszcze jednego pytania .
-Jak to jest ,że jestem tutaj cieleśnie a jednocześnie moje ciało gdzieś tam leży zimne ? Czy to wszystko jest tylko w mojej głowie , a jeśli nie to gdzie my właściwie jesteśmy ?
-Ciało które masz ,tutaj jest nieśmiertelne ale gdy wrócisz nim na Ziemię
to nie wiem. W każdym razie z pewnością nie będziesz na ziemi zdublowany . Istnieje nawet możliwość , że nikt nie zdąży zauważyć , że nie żyjesz .Czas tutaj jest zupełnie inny . Nie jestem niestety fizykiem , do dziś niewiele rozumiem . To jakiś paradoks . A gdzie jesteśmy ? Na Ziemi , ale innej . W innym czasie czy może w świecie równoległym . To cholernie pokręcone , cholernie ...
3- 35
Kiedy doszli do pierwszego rozgałęzienia zatrzymali się a Zygmunt szeptem
wyjaśnił mu co dalej powinni robić. Sam odbezpieczył pistolet maszynowy
który zresztą okazał się poczciwym Kałasznikowem . Mariusz omiótł snopem światła rozwidlenie drogi i zauważył że nie jest to klasyczne skrzyżowanie . Droga biegnąca zgodnie z kierunkiem ich marszu ginęła w ciemności , podobnie jak prawe jej odgałęzienie . Lewa strona kończyła się za to osypiskiem kamieni i właśnie oświetlał najeżone potrzaskanymi drewnianymi balami osypisko nieprzyjemną świadomość gwałtownego lecz odbywającego się w absolutnej ciszy poruszenia tuż poza granicą światła po przeciwległej stronie . Tak jakby istota idąca uprzednio środkiem korytarza skoczyła i przywarła do ściany . Powoli , w absolutnej ciszy , krok po kroku zbliżali się do niej lecz nim krąg światła zdołał ją objąć Zygmunt przytrzymał go za ramię i szepnął mu wprost do ucha .
-Pamiętaj , że już nie żyjesz i nie bój się ... zresztą to albo mrowiec albo kipul.
Mariusz wpatrywał się w nieprzeniknioną kurtynę mroku ale nim zdążył zbliżając się oświetlić skrytą w mroku postać , na wysokości mnie więcej metra
otwarły się szeroko rozjarzone czerwienią źrenice i rozległ się przeraźliwy krzyk
który wkrótce przycichł , rozlewając się płaczliwym bulgotaniem .
Towarzysz Mariusza wyraźnie się odprężył .
-To tylko mrowiec . Nawet jak jest ich więcej nie ma się czego bać. No chyba żebyś zaatakował ich budowle . Ich gniazda . Wtedy w dużej grupie są bardzo niebezpieczne . Zbierają kolorowe kamienie do zdobień i widocznie ten się zabłąkał.Dwa korytarze dalej jest wielkie osypisko w którym można wygrzebać nawet szmaragdy . Nazywamy ich mrowce ze względu na te ich budowle . Gigantyczne kopce i dlatego , że kręcą się wszędzie i zbierają... zbierają bez końca różne rzeczy ale poza tym , że trzeba baczniej pilnować obozowiska nie ... widzisz ... przycupnął i nie ucieka .
Gdy Mariusz w końcu oświetlił mrowca ujrzał stworzenie ,którego wygląd zasadniczo odbiegał od spodziewanego ten wstał i wyprostował się niechętnie , cały czas czujny i gotowy do ucieczki . Mrowiec przypominał stojącego na dwóch łapach miniaturowego krokodyla, podpartego zielono złotym okrytym dużymi łuskami ogonem .Temu pierwszemu wrażeniu przeczył okrągły ,bardziej koci niż gadzi pysk . Brzuch i łapy porastało gęste rude futro . Ręce zakończone były długimi bardzo ludzkimi palcami . Stworzenie trzymało w jednej z dłoni coś w rodzaju siatki uplecionej dość prymitywnie z jakichś roślinnych włókien zawierającej dość sporego szczupaka a w drugiej zakończony metalowym ostrzem oścień .
36
wtorek, 11 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz